niedziela, 27 lipca 2014

Ivarstead [spoiler]

Zaraz z tyłu domostw z Ivarstead jest taki wzgórek i wejście do lochów, tzw. Cichowisko. Ludność twierdzi, że tam straszy.
Wszedłem i załatwiłem. Tam był taki czarnoksiężnik-widmo, który był bardzo trudny, bo wiele razy pokonywał mnie bardzo silną magia ognia, gdy usiłowałem otworzyć drzwi z pierścieniami, jakie się otwiera często szponem smoka. Problem, że tym razem szponu nie miałem. Więc gdy tak manipulowałem przy drzwiach, on przychodził i załatwiał mnie z dystansu. Ja jednak okazałem się sprytny: udało mi się spotkać go gdzieś indziej, napuścić na niego moją towarzyszkę Lydię, a sam ukryłem się za rogiem jaskini. Wiadomo, że taka postać jak huskarl (i niektóre NPCe) nie ginie, tylko czasem jak osłabnie to upadnie albo odbiegnie. Wobec tego powalczyli trochę, ona go trochę zjechała, potem na chwilę przestali, i tak parę razy, i jak już mnie znalazł, to był na tyle zmęczony, że udało mi się go szybko położyć. I do tego on wtedy głupi walczył sztyletem. Jakby nie wiedział, że z magii jest dużo silniejszy. :-)
Może i silniejszy, ale głupszy :-)
A potem okazało się że to był oszust - tylko udawał widmo, a tak naprawdę był żywy, tylko miał taką miksturę. Znalazłem jego dziennik, w którym wyczytałem, że ma ten sam problem - nie miał szponu do otworzenia tych drzwi. No ja oczywiście go zdobyłem, spędziłem ciężkie godziny w tych podziemiach, które są z 3 razy większe, niż na początku było widać, ale nie będę już spoilował tu - generalnie powiem tylko, że szkielety strasznie łatwo idą na ogień :-)




sobota, 26 lipca 2014

Podryw w Skyrim

Wreszcie się wydało, co należy zrobić, żeby coś tam bara-bara-teges... :-)
Otóż w Pękninie jest świątynia Mary - bogini miłości, miłosierdzia i współczucia, tak ją odbieram (Tak zresztą piszą w poradniku, więc dobrze mi się wydawało).
Jej kapłani i kapłanki (szczególnie jedna) naprawdę przesłodcy i przeegzaltowani, szczególnie zważywszy, że mieszkają w mieście, gdzie raczej ludzie odnoszą się do siebie pogardliwie, mają ze sobą porachunki. Taka mała odmiana.
Nawet zrobiłem już jeden quest dla owej Mary. Pojechałem do dalekiego Ivarsted (Boże, jak w tym Rifcie wszystko jest blisko na mapie, a jedzie się po prostu godzinami....) zadziałać jako taka swatka i doradca sercowy jednej dziewczynie, która modliła się do Mary. No i udało się.
No ale miało być o małżeństwie. Jeden tamtejszy kapłan, odpowiednio zagadnięty, schodzi na ten temat. Okazuje się, że pobrać się to jest błysk - Nordowie jak są skorzy do bitki, tak i do chajtania się. Uroczystość jest krótka i załatwione.
Kapłan przehandlował mi amulet Mary, który zastępuje tu profil na portalu randkowym - sygnalizuje, że jakby co, to  jestem otwarty. Podobno ktoś, komu wpadnę w oko, może się dzięki temu amuletowi do mnie odezwać i jakiś flirt może się zdarzyć. Pożyjemy - zobaczymy. No i ciekawe czy będzie to facet czy babka :-)
A jak pojechałem do Ivarstead, to już tam trochę podziałałem. Ale to już temat na następną przygodę...

Strategie walki z przeważającym wrogiem

Tytuł wymyśliłem na końcu i jest trochę na wyrost :-)
No ale chcę się pochwalić, do czego doszedłem.... Ostatnio odkryłem zaklęcie Furia. Wchodzę do jaskini- oczywiście się skradam - i jak kogoś widzę to albo strzelam do niego (i prawie każdego kładę 1 strzałem, bo mam już umiejętność 3x obrażenia przy strzale z ukrycia), albo rzucam na jednego zaklęcie Furia i podglądam z ukrycia, jak się wzajemnie wycinają. To naprawdę pomaga, gdybym był np. za słaby na nich wszystkich naraz.
No kupa dobrej zabawy. Tylko trzeba uważać, żeby oni nas nie zauważyli, łącznie z Furiatem, bo on będzie atakował każdego, kogo widzi - to nie jest tak, że pod wpływem Furii walczy dla mnie koniecznie...
Inna sprawa jest, gdy idę z jakimś towarzyszem. Niestety kiedyś dałem się namówić jakiemuś włóczędze, żeby szedł ze mną, bo chciał popatrzeć jak rozwiązuję quest ze Staroblaskiem, ale że jak zwykle mam 100 rzeczy w głowie i ADHD, to najpierw poszedłem robić coś innego. I kiedykolwiek muszę się z kimś bić, to on oczywiście biegnie pierwszy, bije się wręcz, a jest strasznie słaby, a ja nawet nie wiem, jak go uleczyć, bo leczyć to umiem tylko siebie (sorry, taki klimat). Więc gdziekolwiek jestem teraz, to muszę walczyć z ukrycia, bo jak zacznę walczyć jawnie, to on poleci i za chwilę mi padnie. No a szkoda chłopa.
Zresztą ta sama sprawa z huskarlem, pomocnikiem, jakiego się dostaje jako jarl. Chociaż potem odkryłem, że huskarlowi można powiedzieć, żeby został na miejscu.
Istnieje też inna sprytna strategia. Atakujesz np. z dystansu i się chowasz, a twój huskarl leci na przeciwnika(-ów). A należy wiedzieć, że huskarl raczej nie ginie, tylko upada, ale zaraz potem zawsze się podnosi i znowu walczy za nas.
Co prawda udało mi się raz położyć huskarla własnoręcznie, kiedy jakoś tak go zaatakowałem, że uznał, że nie jesteśmy już razem; nie wiem dokładnie, na czym to polegało, bo w bitwie, nawet jak trochę zbierze ode mnie, to coś krzyknie, ale nic więcej z tego nie wynika.
Albo np. można się z niego ponabijać np. zamykając mu przed nosem jakąś bramę z krat. To działa tylko w podziemiach, gdzie te kraty otwierane są jakimiś dźwigniami, bo normalne drzwi czy bramy sobie otworzy, trzymając się nas.
Jednego razu tak mnie wpienił jeden pomocnik, że nie wiem. Wymyśliłem sobie strategię, że wybiję wszystkich przeciwników z takiego mostka-balkonu, na którym siedziałem ukryty. Więc strzelałem do jednego czy drugiego, ale oni zaalarmowani zawsze gdzieś wybiegali do korytarzy, więc musiałem się chować i czekać, aż wrócą. Niestety mój pomocnik był raczej narowisty i często mijał mnie i leciał dalej i gdzieś tam się z nimi spotykał poza moim zasięgiem, a najgorsze było to, że jak mu nie szło samemu, to często mi ich sprowadzał na głowę uciekając przed nimi - debil - pokazując im drogę na górę na ten balkon. Wtedy niestety padałem. No ale udało mi się go opanować. Zamykałem go za drzwiami, a jeśli uważałem, żeby się nie oddalić na więcej, niż parę metrów, to on nie otwierał tych drzwi i nie zaczynał swoich nieocenionych strategicznie akcji, a ja mogłem ich cierpliwie wybić z łuku po jednym. Nie wiem, czy gdzieś już o tym nie pisałem, ale przypomniało mi się to tu a propos quasi-inteligentnego zachowania sprzymierzeńców.
A jeszcze co do strategii to dodam, że czasem dobrze jest sobie wskrzesić zombie (draugra), który wtedy chodzi za nami i walczy. Niestety tylko przez 60 s, potem się spala na kupę popiołu, ale lepsze to, niż nic.

sobota, 19 lipca 2014

Gamer Party IV?

Jakoś tak się złożyło, że opisuję same partiesy, zamiast więcej o grze. A przecież w realu proporcja jest inna.
No ale nie przemilczę: Dziś wpadłem do Woja, który ma wakacje i mu się nudzi, więc może grać i chodzić po basenach i wszędzie. I znowu będzie zaraz Mateusz :-)

Dzięki Wojowi odkryłem Pękninę, takie miasto złodziei. Plan był taki, że obaj będziemy w mieście i będziemy sobie robić questy równocześnie na dwu komputerach. Takie MMO :-)
Natomiast praktyka wyszła taka, że Wojo od dawna był już w Pękninie i gdzieś się tam gubił w lochach, a ja usilnie usiłowałem tam dotrzeć, a droga była z Fortu kręta i najeżona niedźwiedziami, które na złość ciągle mnie zabijały. I tak dwie godziny jechałem, a jak już dojechałem, Wojowi już dawno się znudziło i był już gdzieś indziej. Tak że warto.

W Pękninie jest bardzo śmiesznie. Najpierw nie chcieli mnie wpuścić, bo panuje korupcja i czekali na... łapóweczkę. Potem znalazłem taki sierociniec prowadzony przez taką złą piastunkę, o ksywie Dobrotliwa ktoś-tam zresztą... [sprawdziłem - Dobroduszna Grelod, ależ przewrotna ksywa...]. Znałem już jej dokonania z podglądania Woja, więc od razu ją zabiłem na skróty. No to druga opiekunka zaczęła biegać po całym domu i pokrzykiwała histerycznie, jakbym ją własnoręcznie mordował - co przyrzekam, że nie miało miejsca. I robi tak, ilekroć tam wrócę. Zaraz zresztą postaram się wkleić fragment.
Histeryczka Konstancja z sierocińca
Natomiast dzieciaki były zachwycone, że uwolniłem je od sadystki-gnębicielki i dziękowały Mrocznemu Bractwu. Pomieszanie z poplątaniem. Ja może i bym kiedyś wstąpił do bractwa, ale na razie mi się nie udało. Nawet nie wiem czy tu chodzi o Mroczne Bractwo czy Gildię Złodziei, ponieważ przestępczość wszelka tam szaleje i wszyscy wyrażają się o różnych rzeczach aluzyjnie, więc już się gubię. Oczywiście urząd Jarla uważa, że wszystko jest w porządku i nie widzi problemu. Jakież to realistyczne :-)

Tak się potem zastanawiałem, co to za nazwa: Pęknina. Jakaś dziwna. Nie można było nazwać jakoś swojsko: Wędlina albo Gręplina? No bo nie wiem, z czego to się bierze. Przecież miasto nie wygląda na pęknięte. Pięknina to też nie jest. Jakieś pomysły?


środa, 16 lipca 2014

Legenda legła w gruzach

Ludzie.
Co ja się dziś dowiedziałem, to po prostu w głowie się nie mieści. Zawsze uważałem Woja za guru gier wszelakich - pokazywał mi Dragon Ejdże, Line Ejdże, wszelkie ejdże, w każdej miał level milion i był Hero of the Class, i miał zbroje tak epickie, że sam Epikur by nie miał.
I co on mi mówi normalnie dziś po paru tygodniach przygód w Skyrim?... Że co?! Że on w sumie grał tylko parę dni i doszedł mniej więcej tam gdzie ja...
No ja nie mogę.
To już mi tylko Asia pozostała, która grała 847 h, bo to na steamie jest napisane.
Ale nie ma tego złego. Skłonię Woja, żeby grał równolegle do mnie i nasze przygody nabiorą pikanterii. Mam nadzieję.
Jejku, nie ma siły opisywać, co tam przeżywam. Jak już zrobię jakąś jaskinię, to jestem tak zmęczony, że już nie piszę...

niedziela, 13 lipca 2014

Grobowiec Hillgrunda [spoilery]

Przygoda sprzed tygodnia, ale opublikowana dopiero teraz, na prośbę zniecierpliwionych czytelników :-)


Postanowiłem wyruszyć na wschód, tam gdzie niedawno zdobyłem sok tego Czcigodnego Drzewa. Po drodze było pełno fajnych lokacji, więc pomyślałem, że trochę spenetruję, jak to ja. Tuż przed samym mostem zauważyłem ścieżkę czy raczej takie schody w górę stoku, no to tam poleciałem. Była tam jaskinia, a przed nią facet, który stwierdził, że to grobowiec jego rodu, w którym teraz podobno urzęduje niedobry nekromanta. Quest nazywa się Grobowiec Hillgrunda, a facet Golldir.
No to oczywiście postanowiłem mu pomóc. Próbowałem zresztą parę razy, bo ja się tak nie umiem zdecydować, czy mam się skradać i z łuku ich kłaść, czy wszystkich palić płomieniami czy może rąbać takim młotem stalowym, który też mam, i w ogóle jak się ubrać. No dobra - dostanę opieprz od znanych tradycjonalistów - ale to ma być zabawa: więc wskoczyłem w ciężką stalową zbroję z jakiegoś herszta bandy. Z takim stalowym młotem to wielu ludzi mam na 1 hit, więc to naprawdę kręci. Oczywiście było dość łatwo. Do czasu...
Natomiast coś mi się zepsuło, bo nie mogę dodawać elementów do menu Ulubione (normalnie F, u mnie Tab). Pomyślałem, że to przez przemapowanie klawiszy, ale wróciłem do oryginalnego i dalej to samo. Nie wiem co z tą grą...
Więc jak mówiłem cała lokacja była łatwa, ale ostatnia komnata z nekromantą - bardzo trudna. Nekromanta zaatakowany otwiera dwoje drzwi, z których mu wyłazi pełno pomocników, najpierw słabych, ale potem mocniejszych. Nekromanta wciąż ożywiał te zombie, a nie można go było trafić, bo się teleportował i naprawdę ciągle padałem, mimo że miałem pomocnika. Brakowało mi many, potem tym młotem nie zawsze trafiałem, a ich się robiło bardzo dużo.
A ja to jestem takim graczem, że najpierw zbieram wszelkie potionki, składniki, ubrania, bronie, że ledwo chodzę, a potem jak trzeba, to nie używam...hehe.
Jak sobie poradziłem?:
Pozbierałem mnóstwo złota, nawet urny regularnie plądrowałem, bo tam jest tego pełno. Mam już znowu 2000 mimo kupna domu no i sobie wracam.
Właśnie znalazłem na YT jeden pewien z miliona filmików z gameplayu. W sumie mogę zamieścić, wypromuję faceta :-)
Grobowiec Hiilgrunda z Marvolo
Pozdrawiam Autora.

Spojrzenie w przyszłość, Gamer Party III

A dziś wpis wyjątkowy.
W przygotowaniu jest parę, ponieważ odwiedzam północne strony i działam tam w wątkach pobocznych, ale tyle się dzieje, że nie ma kiedy opisywać. Ale za dziś już wiem, że jutrzejszy wieczór spędzę u Mateusza - trzeciego z naszych kumpli od Gamer-party. Oczywiście będziemy oglądać finał Mistrzostw Świata, ale będziemy w tym samym gronie, więc wspomnieć tu wypada i należy.
Zresztą właśnie wynalazłem kod, który powinien pozwolić mi ukrywać spoilery...
Poniżej tekst spoilera:
Fajne, prawda?
A dzieje się dużo. Znajduję błędy w grze, głównie braki w tłumaczeniu, czasami nieprawidłowe zachowanie postaci i absurdalne sytuacje graficzno-fizyczne - pewnie tym się będę dzielił.
No ale to do jutra.

sobota, 5 lipca 2014

Re-gamer party czyli tym razem u mnie

Coś jest nie tak z tym blogspotem Googla... Wczoraj edytowałem długiego posta o dalszych przygodach, tym razem na wschód od tej wielkiej góry i nie ma po nim śladu. A co się dzieje z kolorkami i fontami  to osobna sprawa...
W ogóle muszę się zastanowić, co zrobić ze spoilerami, musiałbym je jakoś oznaczać, w końcu mam nadzieję, że będzie to czytać ludność :-)
Nie wiem, jakoś odtworzę tego posta potem.

A tymczasem news jest taki: wczoraj ekipa sprzed tygodnia odwiedziła z kolei mnie. Było przezabawnie, Wojtek mi przeszedł Smoka :-) Jak siądę to opiszę. Może dziś. A na razie na słońce. Realne. W międzyczasie tropię też błędy w grze.

wtorek, 1 lipca 2014

Nareszcie w domu

No dobra.
Najważniejszy news:
Mam własny domek :-)
Taki przy bramie Białej Grani. Nazywa się Breezehome (oczywiście nie spolszczony). Kosztował 5000 i nieźle musiałem się nachodzić i namordować, żeby to uzbierać. A w podłodze mam niespodziankę.
Ale o tym i o wszystkim innym następnym razem. Bo która już jest... W tygodniu będzie krucho...