sobota, 17 stycznia 2015

Markart - gnuśny, skorumpowany i skamieniały


tekst sprzed jakichś dwu miesięcy

Wkurza mnie już ten Markart. Jakiś czas temu trafiłem na ten Daleki Zachód i zacząłem załatwiać tam sprawy. Nigdy klimat tam dla mnie nie był zbyt porywający, wszystkim rzekomo rządzi ród Srebrna Ręka i pieniądz, zresztą to żadna nowość, w końcu bywało się w Piękninie, ale Pięknina ma swój styl i klimat, a w Markarcie jest jakoś tak bardziej... gnuśnie. O tak, to jest to słowo.

W pewnym momencie wziął mnie instynkt społecznika i zacząłem angażować się w jakieś tam sprawy pomiędzy właścicielami kopalni, miastem, a robotnikami itd. Myślałem, że zrobię coś dobrego, a tu nagle na końcu tej całej ścieżki... dość niefajna niespodzianka. Oczywiście nie będę mówił poza spojlerem dokładnie, o co chodzi. Jak chcecie wiedzieć, to spotkany w świątyni Talosa niejaki Curtis będzie chciał, żebym zainteresował się jakimiś sprawami w kopalni. Ok -- mówię -- mogę to pozałatwiać, mogę pogodzić robotników z jednym brutalnym nadzorcą Olkiem, powyjaśniać tam inne sprawy. Po drodze dowiaduje się paru fajnych rzeczy o renegatach, ich pochodzeniu i kto nimi rządzi, i to jest fajne, ale na końcu okazuje się, że tak naprawdę wszyscy są ze wszystkimi w zmowie, manipulują mną i wpadam w pułapkę. Tak że jak wracacie do świątyni Talosa, to radzę się uzbroić.

Natomiast jakbyście chcieli iść do Komnaty Umarłych, to tam zaczyna się zadanie powiązane z kanibalizmem, trzeba gdzieś daleko łazić i się do nich zapisać; także jak chcecie, wchodźcie, ale zawsze można pokonać jedną osobę i nie wchodzić w ten wątek w ogóle. I tak właśnie zrobiłem.

Jest jeszcze taki samotny dom, przed którym stoi strażnik, który wypytuje mnie i namawia do wspólnego przeszukania tego domu. Niestety okazuje się, że jak się zgodzimy, to w tym domu coś tam straszy, czy otumania tak, że o ile się zorientowałem, nie ma możliwości wyjścia z tego bez zabicia strażnika. Być może potem sprawa jakoś ciekawie się rozwija, ale ja uwziąłem się, żeby nie zabijać strażnika - nie pasowało mi to, że scenariusz mnie do tego zmusza. Więc nie włażę do tego domu i tyle! Bethesda - nie złamiecie mnie :-) Będzie po mojemu.
Poza tym tak się przysłużyłem tutejszemu jarlowi, że już mi proponuje stanowisko tana, ale mówię: nie wiem, czy mi się podoba w "Markecie", chyba nie będę inwestował w dom i pójdę sobie niedługo dalej. W końcu cały czas unikałem północnego wschodu, ażeby rozwijać magię tych 2 miesiącach to najwyższy czas się tam udać.