niedziela, 26 lipca 2020

Powrót

Opowiem Wam historię. Moja własną. Naprawdę mrożącą krew w żyłach :-)

Skyrim jest moją ulubioną grą. Grałem, pisałem bloga. Ale wiadomo, różnymi rzeczami się człowiek zajmuje i na pewne rozrywki zaczyna brakować czasu i jakoś tak przestałem wchodzić. Jakiś czas temu kumple namówili mnie, żebym kupił (tanio) ESO no i trochę pograliśmy, parę tygodni, ale potem znowu się rozlazło…
Mijał czas…
Czasami wracałem myślami do Skyrim, ale od dawna jakoś nie zebrałem się, żeby grę uruchomić. Nie zastanawiałem się, ile czasu minęło, na bloga też nie wchodziłem. Pamiętam, że pod koniec zacząłem cudować z modami i więcej było instalowania, konfigurowania, niż samej gry, zresztą potem zdaje się w ogóle nie chciała odpalać, więc jakoś nie mogłem się zebrać, żeby sie znowu za to wziąć.
No ale przyszedł taki moment, że mówię: mam cały wieczór, konto na Steamie chyba pamiętam... eh, co tam - wejdę.
Szukam Skyrima po komputerze, a tu… nic! No nie ma. Mówię - co jest? ktoś mi odinstalował czy co? Przecież był blog, pisałem, grałem… Jakieś wirusy? No byłem w szoku.
No to wchodzę na konto Steama i czytam. I co? Ostatnie uruchomienie: lipiec 2017 - 3 lata!
A należy wiedzieć, że obecny komputer, zresztą gamingowy Asus, mam od jesieni owego roku (wiem, bo właśnie zepsuła się bateria, a raczej jej sterowanie…)
Zatem wszystko jasne: aż przez całe 3 lata nie uruchomiłem Skyrima i  już mi się nawet zdążył zmienić komputer… No ale Steam działa świetnie, po kilkunastu minutach gra się ściągnęła i jest. Data folderu na dysku: 16-lipca-2020. Wchodzę.
No, jeszcze trochę zabawy z tym, żeby pokazywał się na dużym monitorze, a nie ekranie laptopa. Pamiętam, zawsze wystartuje na ekranie głównym. Ok, zmieniam.
Rozpoznaje wydajność sprzętu - ustawia poziom grafiki na… niski. Co znowu? Przecież mam niezłą kartę GeForce 1050… No tak, trzeba powiązać apkę z tą kartą. Działa.
Dodam, że save’y ściągają się z chmury - rewelacja.
No to powracam do mojej krainy przygody. Czy ja coś jeszcze pamiętam? Hmm, o tym już w następnym wpisie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz